Avicularia pisze:Na zachodzie to norma moi drodzy narzekacze. Osoba z mojej rodziny mieszka na stałe w Niemczech i dojeżdża codziennie w jedną stronę 50 km.
Na zachodzie normą jest też,że za tą płacę można nawet będąc robotnikiem jednak żyć na ludzkim poziomie nie wegetować od 1 do 1. I co to jest z takimi dojazdami za życie.Nie pracuję w Jaśle,do Pracy też dojeżdżam choć nie 50 km w 1 stronę i uważam to za delikatnie mówiąc porąbane jak bym miał 50 km,bo człowiek dostaje grosze a za dojazd nikt nie dopłaci do pensji.I w d... mam takich "obrońców przedsiębiorców" którzy będą tu jeszcze pieprzyć głodne kawałki że niby nie spełniam dostatecznie jakichś wymagań (nie na pracownika,a na idealnego niewolnika chyba)...
avicularia pisze:Studenty w wieku 25 lat dopiero chcą wejść na rynek pracy. W Europie zachodniej wchodzi się na rynek pracy w wieku 17 - 18 lat. ma się czas na zdobycie doświadczenia.
A boom na studia to jest oczywiście zupełnie przypadkowy a nie związany z tym,że wobec braku perspektyw rodzice masowo zachęcali swoje dzieci do studiowania,i zupełnie przypadkowe jest to,że szkolnictwo zawodowe u nas tak pięknie zlikwidowano? A co do wykształcenia - fakt,nie znają tacy nawet matematyki na podstawowym poziomie więc "zostaną humanistami" i innymi po Żakach i innych takich.
I potem człowiek który realnie się uczył ma ten sam tytuł magistra inżyniera niestety,który już "nic nie znaczy" bo magistrów przecież pełno,liczy się "doświadczenie",którego dziwnym trafem nie można mieć całe 2 lata jak się studiowało uczciwie,a nie jak ci co jednocześnie pracują albo robią 2 kierunek - i jadą niezwykle albo na litości prowadzącego albo na trójach... I dziwnym trafem to doświadczenie trzeba albo zdobywać pracując za pół darmo,albo omijają jego wymóg najwięksi leserzy którzy po znajomości od razu wskakują wyżej niż człowiek ciężką pracą...
Umówmy się - nie każdy powinien studiować,z kolei czas poświęcony na studiowanie nie powinien być traktowany automatycznie jako pozbawiony jakiegokolwiek znaczenia bo pomysł typu 1200 po technicznych i problem z dostaniem posady zaledwie zwykłego technika w takiej sytuacji świadczy tylko o skrajnym upośledzeniu Polskiego rynku pracy i basta.
Schuffler pisze:ja swojemu pracodawcy nie mam tego za złe, a po kilku latach pracy Bogu dziękuję, że trafiłem na tak wyrozumiałego i serdecznego człowieka jakim jest mój szef.
Kadź dalej,kadź dalej,może ci przedłuży umowę i da podwyżkę o te 5 zł
A poważniej - jeśli nawet faktycznie wyrozumiały i serdeczny to jeszcze nie świadczy,że takie warunki jak przedstawiasz są wspaniałe czy coś. Masakra, jak widzę co wypisujesz,to dochodzę do wniosku że już lepszy będzie wyjazd do UK.Tyle że trzeba uważać żeby się nie zarazić od Anglików bo niektórzy z nich mają takie feudalne podejście do swoich lordów jak ty tutaj do szefa...
avicularia pisze:No niestety nie naciągana. Po prostu życie. Ze tym nieszczęsnym barem znajomego było wiele innych historii, np : ,,uczciwie"pracujący kucharze wynosili jedzenie, kelnerki nie wydawały paragonów( pieniążki do kieszeni) Wszyscy biedni bezrobotni zatrudnieni przez niestety uczciwego naiwniaka po troszku doprowadzili do niewypłacajności i plajty. Ale przecież jest bida, recesja i pracy nie ma. Ale jak jest to ludzie za grosz jej nie umieją uszanować.
Bo Polska to kraj,gdzie najgorsze nawet chamstwo jakie gnieździło się w czworakach wypełzło na sam szczyt i zaraziło swą mentalnością dużą część społeczeństwa.Sam jestem chłopskiego pochodzenia i "wieśniakiem",ale z takiego burackiego Polactwa z jakim miałem często do czynienia od czasów szkolnych (niektórzy synowie nauczycielek i policjantów a i tak) to nic dziwnego że i "pracodawcy" i "pracownicy" wyczyniają takie numery,bo to taki margines moralny i intelektualny,że aż podświadomie odrzuca od nich... I tacy właśnie pracują byle jak albo płacą byle jak (uzasadnienie po obu stronach że niby "jaka praca taka płaca" - a g... - zwyczajne lenistwo i złodziejstwo,bo obie strony tych co pracują dobrze tylko chcą jakoś ud...ć czy to dlatego,że są lepsi czy to oskubać jak kaczkę).Obojętnie czy to szef okradający pracownika czy pracownik okradający szefa,obojętnie czy to właściciel wyprowadza towar ze sklepu czy pracownicy - burak pozostaje burakiem,a złodziej pozostanie złodziejem.Polactwo Polactwem też,folwarczny folwarcznym. Jak czytam ten temat to jestem przerażony,bo wychodzi właśnie jak bardzo Ziemkiewicz miał rację... Zresztą co do baru pewnie trafił swój na swego,bo albo szef mało płacił,albo był za mało bystry by nawet pójść z kwestią ewidentnych kradzieży na Policję...